– Dlaczego upadamy? Po to, abyśmy mogli się podnieść – zawisły słowa Blondynki, zadumanej jak mistrz zen, choć ani jej temperament ani żywe oczy nie wskazywały na bezbrzeżny spokój umysłu mnicha.
– Ty, a wiesz, że ładne – odparła urocza szatynka o zwyczajnym imieniu Hana i nieprzeciętnej zdolności do pakowania się w kłopoty. – Sama wymyśliłaś.
– Nie to z Batmana – spojrzała z niedowierzaniem na przyjaciółkę. – Wiesz co to Batman?
– Pewnie, widziałam kiedyś nietoperza, chyba nie żył, był zdecydowanie najdziwniejszą rzeczą jaką w życiu zobaczyłam – wzdrygnęła się z odrazą.
– Chyba truchłem.
– Jak zwał, tak zwał, był dziwny, ale się nie bałam.
Blondynka przytaknęła głową. Tak to była największa zaleta Hany – odwaga. To dzięki niej pomyślnie rozwijała firmę rodzinną. Czasem zazdrościła jej tej odwagi.
– Jest taka scena gdy mały Bruce wpada do studni. Rozumiesz, ciemno, straszno i nietoperze. Jest przerażony … I kiedy jego ojciec wyciąga go ze studni zadaje mu właśnie to pytanie. Dlaczego upadamy?
– Znowu filozofujesz, pewnie coś nie wyszło. ZUS? Klienci?
– Och, mogłabyś zapytać dlaczego – zirytowała się Blondynka marszcząc gniewnie czoło.
– Nie będę pytać, bo mnie głowa rozboli od twoich wywodów. Obie prowadzimy firmy i takie dumanie zwykle prowadzi do tego, że to ja mam łatwiej, a ty nie.
– Dziś nie o tym. Bo ja właśnie myślałam o Henry Fordzie jak założył Detroit Automobile Company i zbankrutował, bo zajmował się szczegółami.
– Czyli coś jak ty, za dużo myślisz i za mało działasz. Koło na nowo chcesz wymyślić.
– No wiesz, co za uproszczenie. Daj mi wreszcie powiedzieć do końca. Ford poniósł porażkę jak Walt Disney …
– Ach, ten co „nie ufał kobietom i kotom“, coś wyczytałam przy okazji filmu, chyba Meryl Streep tak powiedziała.
– Och, chodzi mi o przykład. Disney założył swoją pierwszą firmę animacyjną Laugh-O-Gram, która szybko upadła. Był w takim finansowym dołku, że musiał spać w biurze, gdzie nie było łazienki, więc mył się na dworcu.
– Może stąd niechęć do kotów – uśmiechnęła się uroczo Hana.
– Albo Henry John Heinz, który zbankrutował na firmie produkującej chrzan, dopiero z ketchupem mu się udało.
– Masz coś wspólnego z tym Disneyem, wiesz?. Do Warszawy też z plecakiem przyjechałaś i niczym więcej, bo biznes chciałaś zakładać. I kotów nie lubisz. Tylko, że ty u dziwnego gościa wynajmowałaś pokój, a nie na dworcu.
– Tak, zboczeniec mówił do mnie „aniołku“ i palił tyle, że do dziś mam wstręt. Tak, to był upadek.
– Upadek to chyba jeszcze przed tobą. Biznesu nie rozkręciłaś.
– Bo tak sobie pomyślałam, że faceci to mają dobrze, tego upadku się nie boją. Rozmawiają ze sobą, że zamienią porażkę w sukces, poklepują się po ramionach, a następnego dnia działają. Kobiety dumają, czy są wystarczająco perfekcyjnie przygotowane. Jak kobieta upadnie, to od razu analizuje co z nią jest nie tak. A facet powie, to nie moja wina i bierze tego byka za rogi.
– No właśnie za dużo myślą, zupełnie jak ty. Już nie bądź taka surowa, kobiety też się podnosiły na przykład Kim Basinger lub Toni Braxton. Tonęły w długach, a później Oskar czy nowy album.
– To nie to samo, nie ta skala; porównaj sobie Henry’ego Forda i Toni Braxton.
– I kobietom też nie ufasz, zupełnie jak Disney.
– Ech – westchnęła przeciągle – a tak w ogóle to faktycznie zonk z klientem.
– No to idziemy do galerii.
wprawka do napisania opowiadania? xD