o rozkwitaniu, sztuce wojny i niebezpiecznych książkach
– O, posłuchaj tego – Blondynka wyściubiła nos zza książki i zerknęła z iskrą odkrywcy w oku na Hanę.- „Rozkwitnij tam gdzie zostałaś zasadzona. Każde nasze doświadczenie – zarówno dobre jak i złe – pozwala nam kształtować to kim jesteśmy.“
– To z jakiegoś serialu, prawda? Albo z najnowszej książki Paulo Coelho? – Hana zamyśliła się na chwilę. – Nie, co ja plotę, to pewnie z jednej z tych twoich oszołomskich książek o kobietach. Triumf kobiety? Uciemiężona kobieta? – Litościwie spojrzała na przyjaciółkę.
– Eee, no co ty – zacięła się Blondynka i zamiast przemądrzałych zmarszczek na jej czole, pojawiły się nieśmiałe linie.
– No to podaj mi tytuł? I jeżeli nie będzie w nim żadnej kobiety, to zwrócę ci honor. – Hana nie zamierzała odpuścić.
Blondynka błyskawicznie schowała książkę pod zmęczony, kawiarniany stolik, z wypisanym poczuciem winy na twarzy. Hana wreszcie zapędziła Blondynkę w kozi róg. – Więc?
Oskarżona nagle odzyskała rezon, jakby uświadomiła sobie, że zachowuje się śmiesznie, z tym swoim zakłopotaniem, zupełnie jakby ktoś przyłapał ją na czytaniu Apolinaire’a.
– To „Sztuka wojny dla kobiet“ – odważnie spojrzała na przyjaciółkę z fałszywą pewnością siebie.
– Ludzie! A jednak! – Oskarżycielsko wymierzyła palcem. – Ty, to dopiero masz perwersyjny gust czytelniczy. Nie możesz czytać Grocholi, czy co?
– Och, a kto to? Zresztą nie ważne. A ta książka jest fajna, na podstawie „Sztuki wojny“ Sun Tzu. Co mam poradzić, że lubię takie rzeczy.
– No widzisz, jesteś przypadkiem beznadziejnym. Nie mam nic do rozkwitania, ale nie sądzisz, że trochę trąci myszką.
– Wypraszam sobie, niczym nie trąci. Przecież to prawda, że kształtuje nas to, co nas spotyka. Oprah Winfrey wychowywała się w biedzie, wśród bigoterii i urodziła dziecko w wieku 14 lat. To czego doświadczyła wpłynęło na nią, sprawiło że stała się lepszym menadżerem medialnym. To dzięki empatii i umiejętności współpracy z innymi. Rozkwitła tam, gdzie została zasadzona, mimo, że grunt nie był podatny. Widzisz?
– Ty i te twoje inspiracje, dla niespełnionego dyktatora.
– Przesadzasz – uśmiechnęła się uroczo. – „Sztukę wojny“ czyta się ciężko, a rozumie jeszcze ciężej. Stąd takie uproszczone opracowanie. I co z tego, że dla kobiet?
– „Sztuka wojny” dla muzyków, dla gospodyń i dla dzieci z ADHD?
– Chodzi mi o ogólną i bardzo mądrą zasadę. Sama dobrze wiesz, że bywają chwile, miejsca, ludzie, których mamy dosyć. Czujemy się rozczarowani i bezsilni, bo nic się nie zmienia, dlatego myślimy o zmianie. Obwiniamy otoczenie, które ciągle jest przeciw nam. Zamiast zastanawiać się gdzie jestem i co mi się nie podoba w obecnej pracy, raczej warto skoncentrować się na tym, jak wykonuję swoją pracę, a jeszcze lepiej w jaki sposób mogę najlepiej wykorzystać moją obecną sytuację. Różnie bywa, bo czasem miejsce, w którym jesteśmy to żyzna gleba, a czasem suchy i kamienisty ugór. Można prosperować w każdej sytuacji pod warunkiem, że jest się skoncentrowanym na pełnym wykorzystaniu okazji do zmiany.
– A czasami odejść. Każdy ma prawo szukać swojego miejsca w biznesie.
– Odchodzić trzeba mądrze. I tylko wtedy, kiedy dokonamy zmiany w sobie i nie będziemy w kółko obwiniać o niepowodzenia otoczenia. A tak, w nowym miejscu będziemy powtarzać stare błędy, schematy postępowania. Nieliczni to mają. Tą mądrość Szczególnie ci, którzy wierzą, że celem biznesu jest tworzenie wartości rok po roku, zawsze. Bo zmiana najpierw musi nastąpić w nas.
– No, pokaż mi tą książkę. Zobaczę co tam w niej takiego ciekawego.
Blondynka z uśmiechem spełniła prośbę.