Jak domowym sposobem szlifować swoje talenty?
Przyznajmy to otwarcie. Moja ścieżka zawodowa to prawdziwa walka z nieokiełznanym i nieprzewidywalnym żywiołem. Ileż razy z zazdrością przyglądałam się spokojnym drogom kolegów i znajomych, których ominęły podobne doświadczenia. Nawet na najbardziej monotonnym i niewymagającym stanowisku, zmagałam się z trudnymi doświadczeniami. Wówczas, byłam przekonana, że to jakieś fatum i problemem jestem ja. Owszem, z pewnością problemem było moje podejście – podpowiedział mój coaching osobisty. Jednak tego dowiedziałam się znacznie później. Czytając książkę Claytona M. Christensena „Co będzie miarą twojego życia“ natknęłam się na fragment:
„Wiele firm w procesie podejmowania decyzji personalnych stara się powielić tok myślenia, że istnieje jakiś sposób na definitywne rozróżnienie między dobrymi a wspaniałymi. Podstawą jest założenie, że najlepsi kandydaci osiągnęli, to co osiągnęli, ponieważ mają wrodzony talent, a wszystkie talenty są cechami charakteru, z którymi się rodzimy i które czekają w uśpieniu aż ktoś je wykorzysta i doszlifuje. McCall ma odmienny pogląd na temat tego czegoś. Ci najlepsi z najlepszych nie dlatego byli najlepsi, że urodzili się z tym cnotami, a raczej dlatego że zdołali je doszlifować, zbierając doświadczenia, które nauczyły ich radzenia sobie z przeszkodami lub skrajnym stresem w sytuacjach, w których stawka była wysoka. Wielcy przywódcy nie rodzą się takimi ale, ich umiejętności są rozwijane i kształtowane przez życiowe doświadczenia. Pełna wyzwań praca, niepowodzenie w kierowaniu projektem, zadanie w nowym obszarze firmy – te rzeczywistości stają się kursami w szkole doświadczenia. Umiejętności, które przywódcy posiadają lub niektórych nie posiadają – w znacznej mierze zależą od tego w jakich kursach uczestniczyli a w jakich nie.“
Jakie to odkrywcze i ważne stwierdzenie, dla tych wszystkich, którzy narzekają na to, że ciągle doświadczają trudnych sytuacji w pracy i biznesie. Zmagają się z problemami, które omijają ich kolegów. Cierpią na brak wytchnienia i marzą o monotonnej pracy, wolnej od trudnych doświadczeń. Bez wsparcia trudno jest wytrwać w tych momentach. Doskonale o tym wiem, bo czasami zmagamy się, z czymś co jest ponad nasze siły. W tych momentach trudno, o spokojną refleksję. Jednak warto, znaleźć wsparcie osób, które nas motywują i wpływają na nasz rozwój. Czasem warto mimo zmęczenia i zniechęcenia zatrzymać się i zadać sobie kilka pytań. Wierzcie mi, przez to że często nie znajdowałam czasu na refleksję, traciłam ważne okazje lub stosowałam błędne strategie.
Nad moim biurkiem w zaciszu domowym, przy którym rozwijam swoje pomysły, mam przyklejoną karteczkę z pytaniami. Tak, żeby o nich pamiętać, nawet wtedy gdy jest trudno i nie chce mi się o niczym innym myśleć. Mam tam napisane dwa pytania, na które odpowiadam w swoim dzienniku. Później mogę zawsze wrócić do odpowiedzi i wyciągać wnioski.
„Jaki będzie plon z tego co dziś zasiałam?“
„Czy w tym tygodniu nauczyłam się czegoś, co przydałoby mi się w następnym i pozwoliło uniknąć tej samej pomyłki?“
To są moje pytania do samej siebie. Twoje mogą być zupełnie inne. Być może będą one brzmiały inaczej. Jakie doświadczenia muszę zdobyć i rozwiązywania jakich problemów muszę się nauczyć, aby ostatecznie stać się osobą gotową do odnoszenia dużych sukcesów i posiadającą kompetencje do objęcia mojej wymarzonej roli managera, przedsiębiorcy, pracownika. Czy zdobędę tu doświadczenia, których będę potrzebować, aby w przyszłości zmagać się z napotkanymi problemami?
Dziś ze spokojem przyjmuję kolejne zmiany i trudne doświadczenia. Ucząc się z uporem, aby nie musieć powtarzać ich bez przerwy. Odnoszę je do swoich celów i ambicji. To daje mi wewnętrzną siłę i sprawia, że trudne sprawy nie wydają się już takie trudne. A to z kolei buduje moją pewność siebie, że poradzę sobie z każdym wyzwaniem. Przestałam być swoim największym wrogiem a stałam się swoim największym przyjacielem.
Photo by Leio McLaren on Unsplash